wtorek, 22 marca 2011

Walka z syfem

Matko kochana, jak można tak zapuścić biuro?! Przez ostatnie miesiące pracowałam w domu, ale od wczoraj jestem z chłopakami w biurze i - mimo, że nie jestem pedantką - włos mi się jeży na głowie, kiedy się rozglądam. Wczoraj miałam sporo spraw do nadrobienia, więc umyłam 3 kubki, talerzyki i zasiadłam do pracy, ale dzisiaj nie zdzierżyłam i przez 40 minut szorowałam zapleśniałe, brudne naczynia. Mężi przetarł blaty biurek, ale całą resztą będzie się trzeba zająć jakoś stopniowo, bo w przeciwnym razie trzeba będzie rzucić robotę i przez tydzień wylizywać biuro.

Jedno wiem na pewno - trzeba stąd wywalić połowę mebli, bo już tak ciasno się zrobiło, że nie sposób wytrzymać. 4 biurka, jeden stolik, szafa kartotekowa, komoda i meblościanka na 15 metrach kwadratowych to daleko posunięta przesada. Że nie wspomnę o pięciu fotelach na kółkach i jednym klękosiadzie. Tylko jakoś pomysłów mi brak, komu toto oddać. Może Tatko będzie chciał fotel, może J. albo E.? Się obada. A jak nikt z nich, to oddamy do schroniska dla bezdomnych, tam na pewno ktoś się z tego ucieszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz